Osierocone leniwce i ich droga ku wolności Previous item Miodowy miś Next item Moja superbohaterka - Lina

Osierocone leniwce i ich droga ku wolności

Z ręcznika wystaje tylko główka. Patrzą na mnie maleńkie brązowe oczka. To Matata, domaga się kwiatów hibiskusa, jedynej rzeczy, którą je odkąd przybyła do ośrodka rehabilitacyjnego dla dzikich zwierząt Jaguar Rescue Center na Kostaryce. Matata to leniwiec krótkoszyi. Ma pół roku i jest sierotką.

W ciągu ostatniego miesiąca aż siedem leniwców trafiło do tego ośrodka. Większość z nich to sierotki. W wielu przypadkach nie wiadomo, co stało się z ich matkami. Im więcej lasów przejmują ludzie i budują tam domy, fabryki, sklepy, tym mniej miejsca do życia mają dzikie zwierzęta. Dodatkowo narażone są na niebezpieczeństwa, z którymi do tej pory się nie spotkały. Czymś naturalnym jest, że leniwcom zdarza się spaść z drzewa. Kiedyś spadały na liście, trawę, dziś na beton. Taki upadek kończy się dla nich tragicznie. Nieświadome zagrożenia wspinają się po liniach wysokiego napięcia, myśląc, że to drzewa. To zaś często kończy się porażeniem prądem. Leniwce nie zdają sobie sprawy z tego jak niebezpieczne są drogi i nie spoglądają w lewo, prawo, lewo, tylko idą przed siebie. Samochody nie zawsze zdążą wyhamować, wiec takie spotkania kończą się potrąceniem bądź zabiciem leniwca.
Ranne i osierocone zwierzęta trafiają do Jaguar Rescue Center.  Najmniejsze zakwaterowane zostają w domu Encar, założycielki ośrodka. – Najmniejszy leniwiec, jakiego w życiu spotkałam ważył 170 g. Myślę, że miał dopiero kilka dni. Był bardzo kościsty – mówi Encar, która osobiście opiekuje się najmłodszymi. Maluchy te potrzebują bowiem specjalnej opieki i są karmione mlekiem co 2-3 godziny. Kiedy ważą 800 g -1 kg i wiedzą już jak jeść liście czy warzywa, opiekę nad nimi przejmują specjalnie wyszkoleni do tego wolontariusze. Wkładają maluchy do wiklinowych koszyczków i zabierają na polankę.

Można powiedzieć, że jest to swojego rodzaju przedszkole, w którym małe leniwce uczą się jak przetrwać na wolności. Wolontariusze zachęcają je do wspinania po drzewach, ale także uczą ich jedzenia odpowiednich liści. W naturze leniwce jedzą to, co dostarcza im mama. Tak więc zadaniem wolontariuszy jest pokazanie im jedzenia, które znajdą w dorosłym życiu na wolności. Żeby było to możliwe ogrodnik z La Ceiba codziennie dostarcza świeże liście, które rosną na drzewach w tym rezerwacie.

Kiedy zwierzęta są już wystarczająco duże, czyli ważą ok. 2-3 kg, zabiera się je do wspomnianego rezerwatu La Ceiba. W środku lasu zbudowane specjalne klatki – domy przejściowe dla leniwców. Spędzają tam ok. 10 dni. Chodzi o to, żeby się. Przyzwyczaiły do nowego środowiska. Pracownicy ośrodka przynoszą im jedzenie i obserwują je. Potem drzwi klatki zostają otworzone na stałe. Z klatki biegną liny do dużych drzew, po których leniwiec może wyjść na spacer do lasu. Żeby go do tego zachęcić pracownicy rezerwatu wzdłuż lin przymocowują liście, które jedzą leniwce. Jedne są bardziej ciekawe świata, inne nie są fanami przygód. – Zwierzęta zawsze mnie zaskakują, pamiętam Charliego . Kiedy do nas przybył, był maleńki. Wówczas myślałam, że trudno będzie go wypuścić. Tymczasem okazało się, że pierwszy wyszedł z klatki i rwał się do odkrywania wielkich drzew i lasu – mówi Encar.