Hałaśliwy rudzielec Previous item Moja przytulaśna przyjaciółka Next item Niezwykłe spotkania z...

Hałaśliwy rudzielec

Kiedy go zobaczyłam nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To był największy wyjec, jakiego w życiu widziałam. A widziałam ich sporo i to różnych gatunków. Jak szedł przypominał mi lwa. Wielki, umięśniony rudzielec: Tango. Byłam pod wrażeniem.
Podczas mojego wolontariatu w ośrodku La Senda Verde pracowałam z osieroconymi wyjcami boliwijskimi, dorosłe przyszłam sfilmować. Tango cały czas za mną podążał. Nie byłam pewna o co mu chodzi. Normalnie pewnie bym go przytuliła, ale byłam skupiona na pracy (filmowaniu, robieniu zdjęć). Potem się dowiedziałam, że jest on przyjazny i żałowałam, że nie miałam czasu, żeby się z nim popieścić. Wiedziałam, że muszę do niego wrócić.
Kiedy ponownie do niego przyszłam, on już czekał przy wejściu. Ale ku mojemu zdziwieniu, kiedy weszłam, on wyszedł na coś w rodzaju ogrodzonego korytarza. Byłam zawiedziona.
-Tango, ostatnio chciałeś się do mnie poprzytulać, a teraz jak do Ciebie przyszłam, to poszedłeś sobie? Choć na kolanka – powiedziałam. I przyszedł. Wszedł mi na kolana. Wcześniej poprosiłam Rodrigo, weterynarza z ośrodka, żeby nam zrobił zdjęcie.

Potem zaczął się niesamowity koncert. Wszystkie wyjce z ośrodka zaczęły wyć. Nagrałam Tango.

Wyjce swoją nazwę zawdzięczają właśnie donośnym odgłosom, jakie wydają. Jednak przypominają one bardziej ryk lwa niż wycie wilków. Wyjce w gardle mają specjalny aparat tzw. kość gnykową, która jest sporo większa niż u innych małp podobnej wielkości. Pełni ona rolę swoistego wzmacniacza, dzięki któremu donośny głos wyjców niesie się na odległość nawet 5 km. Kość gnykowa w przypadku samców jest znacznie większa niż u samic. W dodatku jest różnej wielkości w zależności od gatunku: największą może się poszczycić wyjec rudy, najmniejszą ma zaś wyjec płaszczowy.