Gadający niedźwiadek
Kiedy przyjechałam na wolontariat do boliwijskiego ośrodka La Senda Verde, Takuś prawie się nie poruszał. Po prostu leżał. Nie chciał jeść i nie miał na nic ochoty. Na szczęście maluszek pokochał mnie, a dzięki mojej cierpliwości, miłości i niemal dziesięcioletniemu doświadczeniu w pracy z dzikimi zwierzętami, zaczął jeść, rosnąć , interesować się światem i GADAĆ. Tak Takuś się rozgadał.
Początkowo przychodził do mnie, żeby, jak ja to nazwałam furczeć, czyli wydawać dźwięki jakie wydają zadowolone niedźwiadki. Podobnie brzmi mruczenie kotów. Furczeniu towarzyszyło dziamdzianie i ugniatanie łapkami. A wyglądalo i brzmiało to tak:
Z czasem Takuś gadał sobie coś pod nosem także w innych sytuacjach.
Przykładowo, kiedy byliśmy w domu właścicieli ośrodka i leżał sobie na kanapie oczekując na jedzonko. Kiedy to nie nadchodziło o czasie, Takuś wspinał się na oparcie kanapy i próbował otwierać drzwi do kuchni. Przy okazji mrucząc pod nosem, zapewne coś w stylu: gdzie jest moje jedzonko, czy ueiram z głodu. Zresztą sami zobaczcie i posłuchajcie.