Jak karmiłam 300 kg nosorożca Previous item Słoń, który powalił drzewo Next item Niuniek mnie ukochuje

Jak karmiłam 300 kg nosorożca

Poznajcie Oliwię. Oliwia jest nosorożcem. Kiedy ta historia miała miejsce była jeszcze dzieckiem, miała zaledwie 9 miesięcy, ale ważyła już 300 kg, czyli sześć razy tyle co ja! Mieszkała w ośrodku Moholoholo w RPA (o tym jak i dlaczego się tam znalazła wyjaśnię w dalszej części). Była wielka, silna, ale głupiutka. Dlatego trzeba było ją pilnować. I tak o 7 rano my – wolontariusze zaczynaliśmy nasze zmiany „niańczenia” Oliwii. Na czas śniadania była zamykana, a potem do 17:30 chodziła sobie po ośrodku pod pilnym okiem wolontariuszy. Oliwia na ogół była spokojna: spała albo jadła trawkę przemieszczając się wolno, ale czasami nachodziła ją ochota na zabawę. A co jest najlepszą zabawą? Ganianie się. Wyobraźcie sobie pędzącego (nosorożec może biec z maksymalną prędkością 48 kg/h) na siebie 300 kg nosorożca. Niejeden by się przestraszył. A Oliwia uwielbiała wywracać ludzi. Ale bała się osób w czapkach i samych czapek. Wystarczyło położyć jej czapkę na róg i się uspokajała. Ci, co nie mieli czapki, na ogół chowali się za drzewami. Chyba nie muszę dodawać, że najbardziej lubiłam Oliwię, kiedy spała? Wtedy można było usiąść koło niej, pogłaskać ją.
Uwielbiałam, kiedy mój dyżur niańczenia przypadał w porze karmienia. Oliwia w tym czasie piła jeszcze mleko z butelki cztery razy dziennie – z samego rana, o 11, 15 i wieczorem. Jednorazowo wypijała dwie duże butle mleka, w sumie ok. 16 l mleka dziennie. Butelkę trzymało się jedną ręką za jej dno, a drugą za smoczek tuż przy wargach nosorożca. Co jakiś czas trzeba było ją przekręcać o 90 stopni. Oliwia miała ogromne, szerokie wargi (pomocne w zbieraniu nawet bardzo krótkiej trawy) i łapczywie piła mleczko. To było niesamowite doświadczenie. Zresztą sami zobaczcie.

Kiedy Oliwia miała ok. 3 miesiące, trafiała do ośrodka rehabilitacyjnego dla dzikich zwierząt, po tym jak źli ludzie zabili tzw. kłusownicy zabili jej mamę. Wszystko z powodu rogu, który odcięli i sprzedali. W Indiach sproszkowane rogi białych nosorożców uchodzą za afrodyzjaki. W Chinach z rogu, kopyt, krwi i moczu tych zwierząt robi się lekarstwa m.in. na serce, wątrobę, choroby skórne czy na gorączkę. Chciwi ludzie zabijają nosorożce, a potem je sprzedają i tak te wspaniałe zwierzęta znalazły się na skraju wyginięcie. Oznacza to, że w przyszłości może ich już nie być. Tak, jak obecnie nie ma już dinozaurów.