Psotne słodziaki
Będąc na wolontariacie w ośrodku dla dzikich zwierząt nie potrzeba telewizora. Tyle się tutaj dzieje. W Criadouro Onca Pintada, moimi ulubieńcami były ostronosy. Nieduże zwierzaki z wydłużonym pyszczkiem, „grasujące” po ośrodku w poszukiwaniu jedzonka (mimo, iż były regularnie karmione). Najczęściej kręciły się wokół kuchni. Kiedyś jeden próbował się „włamać” przez uchylone okno, żeby wykraść jakiś owoc. Akurat przygotowywaliśmy jedzenie dla zwierzaków. Kroiłam warzywa i owoce i jednym okiem spoglądałam na malucha, który zaglądał do kuchni przez uchylone okno. Na początku widać było tylko jego nosek, potem już całą głowę, co chwila go ktoś przeganiał,a on wciąż i wciąż wracał. W końcu prawie udało mu się wejść (nie wiem jak potem zamierzał wyjść, ale nie było mi dane o tym się przekonać), kiedy ktoś go przegonił i zamknął okno. Byłam nieco rozczarowana, bo śmieszyły mnie te próby wykradzenia jedzonka.
Ostronosy uwielbiały bawić się na moim tarasie i ciągle jakieś mijałam, kiedy wychodziłam lub wracałam. Kiedyś piątka maluchów bawiła się na moim tarasie. Kiedy otworzyłam cichutko drzwi nie wiedziały czy wkraść się do środka, poczekać na coś do jedzonka czy uciekać. Udało mi się to wszystko nagrać. Zobaczcie sami.